Nina
Dlaczego zdecydowałam się na wstąpienie do Sióstr Maryi?
Uważam, że całe nasze życie jest rozmową z Bogiem: On pyta, ja odpowiadam; potem znowu jest kolej na Niego, potem na mnie i tak dalej. W ten sposób idziemy razem i w ten sposób wiem, co odpowiedzieć. To sprawia, że czujemy się wolni i w ten sposób odnajdujemy wewnętrzne szczęście życia z Nim.
Kiedy powiedziałam Bogu moje „tak“ na drogę życia konsekrowanego, pojawiło się kolejne pytanie: Gdzie? To pytanie było dla mnie trudniejsze niż pierwsze. Po raz pierwszy zadałam sobie pytanie odnośnie mojego powołania podczas studiów. Przeprowadziłam się wtedy do innego miasta na czas studiów. Na szczęście także tam był Ruch Szensztacki oraz sanktuarium. W tym czasie mieszkałam w mieszkaniu studenckim należącym do wspólnoty zakonnej. Poznałam ich duchowość i okazało się, że niektóre sprawy oraz zwyczaje były tam podobne, jak w Szensztacie. Poczułam się tam, jak w domu. Oczywiście zawsze miałam naszą MTA w sanktuarium oraz Rodzinę Szensztacką i Szensztacką Młodzież Żeńską.
„Zapomnieć“ o Szensztacie?
Ale moje pytanie brzmiało: Dlaczego moje pytania o powołanie pojawiły się, gdy poznałam tę wspólnotę, a nie wcześniej? Czy to może oznaczać, że „muszę“ zrezygnować z Szensztatu, który jest moim domem? Ojciec Kentenich powiedział, że przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji powinniśmy wyciszyć nasze myśli i dużo się modlić…
Trudno mi było wyobrazić sobie moje życie bez Szensztatu, ale chciałam wypełnić wolę Bożą. Dlatego przygotowywałam się wewnętrznie do zrezygnowania z Szensztatu, choć było to dla mnie trudne.
Ale w tym samym czasie pojawiło się pytanie: Nina, co będzie, jeśli Bóg poprosi cię, abyś poświęciła Mu także ten „drugi dom” (tę inną wspólnotę), ponieważ On chce od ciebie czegoś zupełnie innego? Czy jesteś gotowa wypełnić Jego wolę? Już wcześniej doświadczyłam, jak Bóg troszczy się o nas i że Jego plany są najlepsze. Po raz kolejny, ufnie i w pełnej wolności, przygotowałam się wewnętrznie na to, że On mnie poprowadzi. To wszystko było tylko pracą wewnętrzną, teraz musiałam wziąć w ręce pracę zewnętrzną.
Rozmawiałam z pewnym księdzem, który towarzyszył mi na mojej duchowej drodze (Bóg przemawia również przez ludzi). On pokazał mi kilka innych wspólnot. Chciałam być otwarta i dać Bogu możliwość pokazania mi, gdzie przewidział dla mnie miejsce. Po pewnym czasie ten kapłan powiedział mi: Znasz już różne „rodzaje” wspólnot, różne charyzmaty. Myślę, że możesz teraz swobodnie i spokojnie wybrać swoją drogę, na którą Bóg cię wzywa…
Wtedy pojawiło się pytanie, gdzie moje serce jest bardziej wolne?
I odpowiedź była nie tylko jasna, ale naprawdę sprawdzona. Mogłam wybrać Szensztat w sposób wolny i spokojny, mając pewność, że taka jest wola Boża.
Tak więc nauczyłam się, że pierwszymi krokami przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji są: rezygnacja z moich pragnień (choć oczywiście Bóg przemawia także przez nasze pragnienia); otwartość na Bożą wolę i chęć odpowiedzenia na nią. I trzeba dużo się modlić. Potem przychodzi właściwa decyzja,